Zaniedbania ekipy PO-PSL w zakresie bezpieczeństwa energetycznego są porażające. 8 lat przebywania u władzy ludzi pokroju Ewy Kopacz czy Donalda Tuska doprowadziło do sytuacji, w której kilkudniowe upały lub mrozy mogą spowodować trwałe zaniki zasilania na obszarze całego kraju. Tak właśnie się dzieje, kiedy rządzący – zamiast budować nowe elektrownie i dbać o strategiczne interesy – wolą haratać w gałę i tłuc w oddanych telewizjach jałowy pijar o "zielonej wyspie" i "złotym okresie", w którym rzekomo przyszło nam żyć. Czas pogonić tę bandę złodziei i nieudaczników!
Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE – czyli państwowy operator systemu przesyłu energii w Polsce) wydały wczoraj komunikat, zgodnie z którym na terytorium całego kraju możliwe są ograniczenia w dostawach prądu. Premier Ewa Kopacz, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, przyznała: "- Częściowe ograniczenia będą dotykać ponad 1600 przedsiębiorstw (…). Będziemy robić wszystko, by ograniczenia w dostawach prądu były jak najmniej uciążliwe dla tych, dla których te ograniczenia będą stosowane". Jednocześnie premier zaapelowała do Polaków o "obywatelską postawę", zgodnie z którą mamy ograniczyć zużycie prądu między 11.00 a 15.00.
Oficjalnie wszystkiemu winne są kilkudniowe upały, które mocno zmniejszają potencjał produkcyjny zlokalizowanych w naszym kraju elektrowni. To wersja pro-rządowych mediów. Rzeczywistym jednak powodem tej kryzysowej sytuacji są gigantyczne zaniedbania platformianej ekipy, która mimo ostrzeżeń ekspertów, przez blisko 8 lat miała gdzieś bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju. Zamiast skupić się na realnych działaniach i budować nowe elektrownie, przedstawiciele rządu woleli haratać w gałę i tłuc w oddanych mediach jałowy pijar o "zielonej wyspie" i "złotym okresie", w którym rzekomo przyszło nam żyć.
Co ciekawe – Ministerstwo Gospodarki już w sierpniu 2013 roku wydało po cichu dokument pt.: "Sprawozdanie w wyników monitorowania bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej". Wynikało z niego, że w ciągu kolejnych 3-4 lat Polsce zaczną występować energetyczne blackouty, czyli długotrwałe zaniki zasilania na dużym obszarze kraju. Ryzyko miało być szczególnie wielkie w okresach szczytowego zużycia energii elektrycznej, tj. podczas silnych mrozów zimą i ekstremalnych upałów latem. Zgodnie z tym dokumentem latem 2016 roku ma nam zabraknąć 520 MW, natomiast zimą 2017 roku już nawet 1100 MW. Tymczasem oficjalne informacje z wczoraj mówiły, iż nieplanowane ubytki mocy w krajowych elektrowniach już teraz wynoszą prawie 2500 MW i w następnych dniach mogą się dramatycznie powiększać!
Dlaczego w Polsce brakuje energii elektrycznej? Wszystko przez… unijną politykę "klimatyczną", na którą bezrefleksyjną zgodę wyraził najpierw Donald Tusk, a w ubiegłym roku potwierdziła ją Ewa Kopacz. Zgodnie z wyśrubowanymi normami unijnych eurokratów polscy producenci prądu muszą stopniowo wyłączać z użytkowania stare bloki elektrowni węglowych (do lata 2016 roku trzeba wyłączyć bloki działających w naszym kraju elektrowni o łącznej mocy 3000 MW). Problem by nie istniał, gdyby rząd Platformy Obywatelskiej na miejsce wyłączanych bloków zdołał wybudować nowe elektrownie. Niestety, przez blisko 8 lat rządów tej ekipy, w Polsce nie powstała ani jedna nowa elektrownia o dużej mocy. Większość strategicznych inwestycji dotyczących bezpieczeństwa energetycznego kraju, których realizacja miała nastąpić w ciągu ostatnich kilku lat, albo nie wyszła jeszcze z fazy projektowej (np. elektrownia atomowa, gdzie od 6 lat trwa proces wyboru jej lokalizacja, mimo że w tym celu wydano już ponad 182 miliony złotych i wielu platformianych kolesi wzbogaciło się atomowymi pensjami za zasiadanie w zarządach specjalnych spółek), albo jest blokowana przez ekologów (elektrownia w Opolu i Rajkowach), albo z niewiadomych przyczyn jest anulowana (np. elektrownia w Ostrołęce, na którą nadzorowana przez Skarb Państwa spółka Energa miała już wydać 200 mln zł).
Fakty są takie, że Ewa Kopacz zaczęła gasić światło nad Polską. Dodatkowo urządza przy tym kabaret, kiedy odwołuje się do "obywatelskiej postawy", zgodnie z którą mamy ograniczać zużycie prądu między 11.00 a 15.00… Mam już serdecznie dosyć tego "teoretycznego państwa" serwowanego przez ekipę Platformy! Gdzie nie spojrzeć, tam czarna rozpacz, syf i przekręty. Młodzi ludzie wyjeżdżają, zadłużenie publiczne rośnie, ZUS nieuchronnie zmierza do bankructwa, stocznie zlikwidowane, majątek wyprzedany za bezcen, drenaż kapitału trwa w najlepsze, a teraz jeszcze prądu zaczyna brakować. Dobrze, że nie ma deszczu, bo by się jeszcze okazało, że wałów przeciwpowodziowych również nie ma (mimo kilku powodzi w ostatnich latach). Czas najwyższy pogonić tę bandę pasożytów, partaczy i złodziei! Koniec z pobłażliwością. Za lata zaniedbań muszą ponieść konsekwencje!